wtorek, 26 kwietnia 2016

Rzucanie palenia - dzień drugi

Wtorek. Budzę się wcześnie. Leżę w łóżku i pierwsza myśl po przebudzeniu dotyczy tego, że w domu nie ma żadnych papierosów. Czuję się z tym dziwnie. Co to znaczy "dziwnie"? Nie wiem, ale nie pojawia się spodziewany niepokój i chęć natychmiastowego pobiegnięcia na stację benzynową po nową paczkę. To fascynujące, bo zamiast tego pojawia się zaciekawienie.

Kiedy przyjdzie moment, kiedy bardzo mi się zachce i będę chciała zapalić natychmiast? Kiedy się pojawi głód nikotynowy ? Postanawiam bardzo czujnie się obserwować i broń Boże nie zapierać. Kiedy myśl o papierosie stanie się natrętna, pójdę i kupię.

Jednak postanawiam też nieco zmienić poranne obyczaje, wykorzystując sprzyjający moment, że głód* mi nie dokucza. Skoro pod tym względem jest spokój, to doskonała okazja, aby przesunąć chwilę zapalenia pierwszego porannego, po którego którego sięgałam zaraz po wstaniu z łóżka. W końcu wczoraj zauważyłam przecież, że problem nie wynika z fizjologii (cytyzyna z Desmoxanu dość skutecznie, jak widać, blokuje receptory nikotynowe (wczoraj wypaliłam tylko 13!)

Ale nic na siłę. Jak poczuję, że bardzo chcę, to zejdę na tę stację. I tak sobie leżę, delektując się faktem, że nie czuję przymusu zapalenia. Dziwne. Wstaję trochę po 9.00 i idę po tę paczkę. Chowam ją, tak jak wczoraj, na półkę, żeby nie leżała na widoku i mózgu nie kusiła. Dziś nieco inaczej rozplanowałam godziny przyjmowania kapsułek, bo wczoraj wieczorem, kiedy dzienna maksymalna dawka została już przyjęta, było trudno. Kładę się spać późno, więc kilka godzin przesiedziałam z tymi niezablokowanymi receptorami. Dlatego było tych papierosów aż 13, a nie 10. 3 ostatnie wypaliłam późnym wieczorem. To oznacza, że ta pora dnia jest drugą (po poranku) najbardziej ryzykowną. Bo przecież "lubiłam" (czytaj: musiałam) zapalić przed snem. Pierwszą kapsułkę przyjmuję o 11.30. Zaraz potem zapalam pierwszego papierosa. Myślę, o kurczę, nie śpię od ósmej i dopiero teraz zapaliłam! Podoba mi się to! Następny po jakichś 3 godzinach. Wcześniej byłyby to niewyobrażalne przerwy.

Kolejnego zapalam dopiero w drodze do pracy. Tu również postanawiam zmienić nawyki, żeby odkleić się od starych kolein. To ważne podczas wychodzenia z uzależnienia. Wyciągam papierosa w innym niż zazwyczaj miejscu, bo chcę odebrać mózgowi (czyli sobie) stare przyzwyczajenia. Znów mam godzinne okienko pomiędzy pacjentami i tym razem postanawiam nie wychodzić przed budynek. Zostaję w gabinecie, czytam kryminał i wpierdzielam cukierki z tacki na stoliku. Fizycznej potrzeby zapalenia brak. Niesamowite, nie mam jej również po wyjściu z gabinetu! Tydzień wcześniej, idąc na przystanek tramwajowy z ostatnią we wtorkowym grafiku pacjentką, oczywiście zapaliłam (nie ukrywam przed pacjentami faktu, że palę) i nawet chwilę o tym pogadałyśmy. Więc wygląda na trochę zdziwioną, że dziś nie i nawet żartuje, że może będę palić co drugi tydzień po sesji z nią. O ile nie ukrywam, że palę, to pomysłem na rzucanie specjalnie się nie przechwalam, więc nie skomentowałam na wszelki wypadek.

Bo nie czuję się na razie na siłach opowiadać w bezpośrednim kontakcie czemu, skąd i po co i referować, jak się czuję. Nawet, jak ktoś życzliwie by zapytał. Łatwiej mi o tym pisać, dużym wsparciem jest też Rafał, z którym na bieżąco dzielę się wrażeniami, wątpliwościami i obserwacjami.

A dzisiejsze obserwacje są takie:
  1. Cytyzyna rzeczywiście blokuje receptory, hamując głód nikotynowy
  2. Trudniejsze do ogarnięcia niż fizjologiczne głody są nawyki: sytuacje, w których zawsze się paliło, miejsca itp. nazywane w terapii uzależnień sytuacjami zagrożeniowymi lub skojarzeniowymi. Bo reaguje się wtedy jak pies Pawłowa. Bodziec (miejsce, osoba, sytuacja) - reakcja (chęć sięgnięcia po swoją substancję). Wniosek - unikać, jak się da, a jak się nie da, zmieniać dotychczasowy schemat działania.
  3. Pomaga, jeśli usunąć z oczu wyzwalacze głodu (paczka papierosów). Lepiej nie fundować sobie takich bodźców, które utrudniają. Wzrok się o paczkę wtedy nie potyka.
  4. Kiedy znalazłam atrakcyjną czynność zastępczą (żarłam te cukierki), było mi łatwiej, bo coś się działo wokół ust, jak przy paleniu. Dlatego w drodze do domu kupiłam paczkę chrupek w zaprzyjaźnionym sklepiku. Zamierzam po nie sięgać za każdym razem, jak mi czegoś w rękach zacznie brakować. Zaprzyjaźniona ekspedientka podniosła brwi tak wysoko, że aż jej wytłumaczyłam, że rzucam papierosy. Powiedziała: "To niech pani tego nie robi, nie kupuje tych chrupek, bo i tak pani przytyje". Wiem, odpowiedziałam. Wiem i robię to celowo, bo coś pogryzać muszę. Jakoś sobie ten ośrodek nagrody w mózgu pobudzać, żeby się nie dopominał starej nagrody, czyli papierosa. Więc to musi być coś, co mi smakuje. Żadne marchewki, żadne bezkaloryczne. Ma być na słodko lub na wyraziście i pikantnie. To ma mi smakować, a nie mnie męczyć.
  5. Wiem, że mogę przytyć. Biorę to pod uwagę. Zwłaszcza, że w moim wieku przemiana materii może już zwalniać. Możliwe, że uaktywnią się moje stare kompleksy (jako nastolatka i parę lat potem strasznie się wstydziłam, że mam grubą dupę). Trudno. O tym będę myśleć potem.
  6. Na wszelki wypadek po powrocie do domu omawiam z Rafałem kwestię ewentualnej wielkiej dupy. W sensie, czy taką też mnie będzie akceptował. Patrzy na mnie dziwnie i mówi: ale przecież ty jesteś chuda! No tak, teraz jestem, ale mogę zgrubnąć. Dodaje: A poza tym masz z czego grubnąć, najwyżej będziesz chudą kobietą z wielką dupą. No, dobra, myślę...
  7. Omawiam z nim jeszcze jedno odkrycie. Pamiętam jeszcze ze swojej pracy magisterskiej, że jednym z niespecyficznych czynników leczących w terapii jest nadzieja. No i dziś, w dniu drugim, poczułam nadzieję, że to może się udać. Taką malutką, nieśmiałą, ale jednak. No, bo dziś w sumie wypaliłam tylko 9! (ostatni, "oczywiście" przed snem, ale jakoś mi nie smakował, wywaliłam w połowie). Jak na mnie, to naprawdę niewiele. Za to wciągnęłam prawie całą paczkę chrupek. Jest jednak łatwiej niż się spodziewałam. Jutro powtórzę manewr z niepaleniem zaraz po wstaniu.
ps. Kiedy na tym blogu pada słowo głód, nie chodzi o jedzenie. Chodzi o głód, będący jednym z osiowych objawów uzależnienia.

6 komentarzy

  1. Ja mam problem z "substancją zastępczą" czyli pogryzaniem czegoś zamiast papierosa. Po zjedzeniu czegokolwiek, szczególnie słodkiego lub po prostu smacznego tym bardziej chce mi sie palić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli pogryzanie to nie jest Twoja metoda. Może warto pomyśleć o jakieś innej czynności zastępczej? Nie ma uniwersalnych rad, komuś pomaga pogryzanie, komuś innemu 10 przysiadów, szklanka wody, spacer, zjedzenie owoca. Czyli trzeba znaleźć coś własnego, coś co działa w tym konkretnym przypadku - u siebie. Znaleźć swoją odpowiedź na pytanie: co mogę zrobić, kiedy dopada mnie wielka chęć na papierosa (czyli głód nikotynowy). Jak odwrócić uwagę? Czym się zająć?

      Usuń
  2. Elu,klasycznych papierosów nie palę już dwa lata ale moją substancją zastępczą stały się e-papierosy.Jest taniej,a i przy kawie się nie nudzę ;)Iwona
    Ps.Pilnie śledzę Twoje zmagania.Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. E-papieros o tyle lepszy, że nie ma substancji smolistych. Niestety, mnie nie satysfakcjonuje... U mnie to naprawdę zero-jedynkowe jest. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbierzesz to potem w książkę albo Pdf'a ? Mamie bym dał, może będzie mi mogła wreszcie studia sfinansować zamiast nałogu. :)

    Co do argumentu masy w okolicach śródokręcia, to zapewne R. też doceni argument, że dobry balast w tamtej okolicy nie jest zły, a w tym wypadku to i dakron będzie wdzięczny.. :).

    Czytam, wspieram(chociaż wygląda na to że nie trzeba), podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że zajrzałeś. Każde wsparcie baaardzo mile widziane. Bo na razie to przecież absolutne początki :)

      Usuń

© Psycholog rzuca palenie
Maira Gall