O mnie

Mam na imię Ela. Jestem nałogową palaczką. Zupełnie jednak nieanonimową. Wszyscy wiedzą, że palę: moja rodzina, moi znajomi, panie z zaprzyjaźnionych sklepików i stacji benzynowej w pobliżu domu, gdzie zaopatruję się najczęściej, a w internecie znajdzie się całkiem sporo zdjęć, na których można mnie zobaczyć z papierosem. Nigdy się z moim paleniem specjalnie nie kryłam, bo i nie musiałam. Zaczęłam palić jako dorosła, pełnoletnia osoba, więc nikt nie mógł mi tego wprost zabronić. Nikt, poza mną samą.

Bo nie działają na mnie podwyżki akcyzy, ostrzegawcze napisy na opakowaniach, magiczne książki  z praniem mózgu i tym podobne zagrywki. To może być tylko moja własna decyzja.

(2007)
Papierosy palę mniej więcej od pierwszego roku studiów, czyli od ponad 20 lat. Już bardzo dawno przestałam udawać, że palę bo lubię. Palę, bo jestem uzależniona i nie ma co dorabiać do tego żadnych wytłumaczeń. Nigdy tak na serio nie myślałam o zerwaniu z nałogiem.

Znam oczywiście słynny w tym kontekście cytat z Marka Twaina (przypisywany również George’owi Bernardowi Shaw):
"Rzucić palenie? To łatwe. Robiłem to tysiące razy".
(Giving up smoking is the easiest thing in the world. I know because I‘ve done it thousands of times)
Mark Twain
Jednak nie mam za sobą tak bogatych doświadczeń jak Mark Twain. Mam za sobą jedną próbę zerwania z papierosami. Trudno powiedzieć, czy udaną, czy nie udaną. Próba miała miejsce około 15 lat temu. Nie paliłam przez 3 miesiące, objawy głodu nikotynowego łagodząc żuciem gumy Nicorette, nabytej w aptece jako wspomagacz (nazywa się to nikotynowa terapia zastępcza, bo nadal przyjmuje się nikotynę, tyle że w mniej szkodliwej formie). Rzeczywiście łagodziła, więc do gumy pretensji nie mam. Całkiem nieźle mi szło. Poległam na tym, na czym sypie się większość osób uzależnionych: że przecież jak zapalę jednego, to nic się nie stanie. No i nic się nie stało, poza tym, że po kilku tygodniach znów paliłam tyle samo, co wcześniej.

Potem już nie próbowałam. Aż do teraz. Mam 42 lata, palę paczkę, a czasami dwie dziennie i doszłam do wniosku, że już czas. Pomysł na zerwanie z nałogiem pojawiał się w mojej głowie od kilku miesięcy. Pojawiał się, znikał i znowu wracał. Ostatnio wrócił na dobre i za nic nie chciał zniknąć.

Do podjęcia decyzji przyczynił się mój nowy ginekolog, który podczas wizyty bardzo jasno i konkretnie poinformował mnie o możliwych konsekwencjach wynikających z palenia w połączeniu z antykoncepcją hormonalną. To nie tak, że wcześniej nie wiedziałam i nikt mnie nie informował. Wiedziałam, w końcu czytam ze zrozumieniem, paru lekarzy też próbowało ze mną o tym porozmawiać, ale zagrożenie wydawało mi się jednak dość abstrakcyjne (mechanizm iluzji i zaprzeczeń w uzależnieniu to potężna siła), a po drugie - niektórzy próbowali stawiać ultimatum lub straszyli. Cóż, to na mnie nie działa. Nie mam pojęcia, co i jak powiedział inaczej akurat ten pan doktor, ale pomysł na odstawienie fajek po wizycie u niego zaczął nabierać rumieńców. Postanowiłam rzucić palenie.

Biorąc pod uwagę głębię mojego nałogu, zdecydowałam się na farmakologiczne wspomaganie. Padło na Desmoxan. Zawiera cytyzynę, która działa jak substytut nikotyny. Łagodzi objawy głodu. To trochę tak, jak działa metadon w przypadku osób uzależnionych od opiatów. Czyli po prostu jak terapia substytucyjna.

O uzależnieniach wiem naprawdę dużo. Na co dzień pracuję jako psycholog. Jestem też certyfikowanym terapeutą uzależnień. Od lat pomagam osobom uzależnionym od alkoholu, narkotyków czy od destrukcyjnych zachowań uporać się z ich nałogami (przy czym skrzętnie odsyłam palaczy, uczciwie informując, że nie jestem w stanie im pomóc). Fakt, że sama jestem od papierosów uzależniona dowodzi jednego: uzależnienie to bardzo demokratyczna choroba. Nie ma znaczenia wykształcenie, wiedza, inteligencja, status materialny, zawód, stanowisko, miejsce zamieszkania. Jeśli przyjmujesz substancję o właściwościach uzależniających (w przypadku uzależnień behawioralnych chodzi o zachowania), to się uzależnisz. Nieważne kim jesteś, jaką masz siłę woli i wiedzę na temat nałogów.

Razem z pomysłem na rzucenie papierosów pojawił się pomysł na bloga Psycholog rzuca palenie.

Będę się tutaj dzielić przede wszystkim własnymi doświadczeniami dotyczącymi wychodzenia z nałogu nikotynowego, ale też całą wiedzą na temat różnych uzależnień, która może być pomocna podczas zdrowienia. Ten blog ma pomóc mnie, ale jeśli przy okazji pomoże innym - tym lepiej.

Nie wiem, czy mi się uda. Zapraszam Was do śledzenia moich zmagań. I trzymania kciuków :)

22 komentarze

  1. Mnie zawsze jakoś odrzucało od palenia, mimo, że papierosy były w domu dostępne. Nawet nie próbowałam.
    Trzymam kciuki
    Evik

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki! Ja też zaczęłam palić na pierwszym roku studiów. Paliłam 10 lat. Zerwać mi się udało (częściowo) jak zaszłam w ciążę, ale z tego, co wiem, w Twoim przypadku ten sposób odpada. Później jeszcze trochę popalałam, szczególnie, gdy znalazłam się w sytuacjach papierosogennych (piwo, kawa, mocne zdenerwowanie). Nie palę już 6 lat, ale rzucałam stopniowo. Wiele razy, każdego dnia na nowo. I w końcu udało się. Myślę, że to dobry sposób. Nawet, jak Ci się noga powinie, to zawsze to będzie choć trochę mniej wypalonych papierosów w całym życiu. Pozdrawiam. Aszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za kciuki :) Rzeczywiście pomysł z wykorzystaniem ciąży do rzucania palenia u mnie odpada. Nie za bardzo wiedziałabym, co potem zrobić z tym dzieckiem, jak mi się już uda rzucić papierosy, a nawet jakbym znalazła mu jakiś dom, to mogłoby mu być przecież przykro, jak by się kiedyś dowiedziało, po co się urodziło ;) Więc żadnych dzieci mieszać do tego nie będę ;)

      Stopniowe rzucanie też u mnie odpada. Jako osoba uzależnioną od papierosów nie mam nad tym żadnej kontroli: jak już zapale jednego, to dlaczego nie 15? Jeśli ma wyjść, muszę o tym myśleć zero-jedynkowo. Palę albo nie palę. Nie ma u mnie nic pośredniego :)

      Usuń
    2. Znam jeszcze jedną metodę: powiedz, że rzucasz palenie swojemu wrogowi (w przypadku braku takowego - osobie, której nie lubisz). Później, jak będzie Cię ciągnęło, to głupio będzie się zblamować przed kimś takim. Ale i tak najważniejsze, żebyś po prostu chciała nie palić :) Chcieć - to móc.

      Usuń
    3. Taka metoda nie ma szans u mnie zadziałać, bo opinie innych ludzi mają znikomy wpływ na moje zachowanie. Ich oceny mojego postępowania czy moich wyborów to nie mój problem, więc nie zacznę się nimi nagle przejmować :) Bo niby po co?

      ps. A propo's "chcieć to móc" - w przypadku uzależnień to nie działa w taki sposób. Owszem, chcieć jest ważne, ale nie wystarczające. Piszę to jako terapeuta uzależnień z 16-letnim doświadczeniem w pracy.

      Usuń
    4. ps. A już zwłaszcza opinie osób, których nie lubię, to mam zupełnie gdzieś :) Więc wyobrażanie sobie, co na mój temat miałaby do powiedzenia osoba wrogo do mnie nastawiona lub przeze mnie nielubiana nie ma na mnie po prostu najmniejszego wpływu. Mam tak od kilkudziesięciu lat, nawet dłużej niż palę ;)

      Usuń
  3. Mam podobnie ze słodyczami, nie mogę zjeść trochę. Jeśli jest to coś, co lubię, np. blaszka ciasta bananowego albo marchewkowego, zjadam całą blaszkę, może nie na jednym posiedzeniu, ale do końca. Jeśli nie chcę jeść, muszę oddać komuś ciasto. Jak znów upiekę, to już wiem, komu mogę teraz oddać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do ciasta nie potrzebuję rzucać palenia. Wpierdzielam dowolne ilości z wielką frajdą :)

      Usuń
  4. trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. W kwestii "rzucania" jak wiesz,mam doświadczenie więc służę radą i jeśli trzeba pomocą...a jak wiesz,nie można się wstydzić o nią prosić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale ja chcę rzucić całkiem, bo jak sobie zostawię furteczkę z e-papierosa, to szybciutko wrócę do papierosa (lepszy wszak jest). Ale np. taka porada: jak sobie radzisz z głodami?

      Usuń
  6. Też tak myślałam,że e-papieros,to niedobre rozwiązanie,że zaraz wrócę do tradycyjnych...ale tak się nie stało,bo zaczęło mi to wystarczać i tak jest nadal.Zaraz po tabletkach(też się wspomagałam) było ciężko,nie powiem(na dodatek w pierwszych dniach po przyjechała paląca rodzina)ale zniosłam.Ciężko powiedzieć jak-po prostu wytrzymałam.Nie zajadałam,to pewne.Pięć czy sześć lat temu przestałam palić z dnia na dzień-na sucho.Wytrzymałam dwa lata,potem wróciłam.Taka jest moja historia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za tę historię. Widzisz, ja wiem, że e-papieros w moim przypadku nie jest dobrym rozwiązaniem. Mam w domu chyba ze 2 egzemplarze. Bywały urozmaiceniem, ale zdecydowanie niewystarczającym. Nie zastąpią mi normalnego papierosa. Więc wolę sobie nikotynowej furteczki nie zostawiać :)

      Usuń
  7. Każdy zna siebie najlepiej i decyduje,co i jak.Duchowo jestem z Tobą Elu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Skutecznie rzucisz palnie tylko wtedy jak zdasz sobie sprawę że to już nie sprawi Tobie przyjemności w innym wypadku wrócisz za jakiś czas czego oczywiście nie życze.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za poradę. Porady, zwłaszcza od osób profesjonalnie zajmujących się jakąś tematyka są zawsze cenne.

      Usuń
  9. A swoją drogą psycholog który pali...baaa jest w jakimkolwiek nałogu to kiepsku psycholog...sorry ale taka prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba! psycholodzy mają nawet problemy, tak jak zwykli ludzie :) Aczkolwiek rozumiem potrzebę idealizacji naszego zawodu. Wiele osób popełnia ten błąd ;)

      Usuń
  10. Ciekawie opisany temat. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

© Psycholog rzuca palenie
Maira Gall