piątek, 6 maja 2016

Pierwszy tydzień BEZ

No więc tak... Łatwo nie jest. Szału ni ma. Wcale mi się to niepalenie nie podoba. Ale mam za sobą pierwszy tydzień BEZ papierosa. I jest to niewątpliwy sukces. Rzeczywiście, w ubiegły piątek nad ranem wypaliłam ostatniego. Zgodnie z tfu, tfu zaleceniami. Czyli nie palę od soboty. Podejrzewam, że gdyby nie zablokowane cytyzyną receptory, to w ogóle nie byłabym w stanie odstawić papierosów, co tylko pokazuje głębokość mojego uzależnienia. Ale żeby się tą głębią jakoś przejmowała? No niespecjalnie mnie to rusza, nie przejmowałam się przez tyle lat, nie zamierzam się nagle przejąć.

Bardziej niż abstrakcyjna głębia uzależnienia zajmuje mnie co innego, a mianowicie kwestie praktyczne, czyli, jak sobie radzić z głodami nikotynowymi. Dawki Desmoxanu zmniejszam zgodnie z ulotką (do 12 dnia kuracji maksymalnie 5 kapsułek na dobę, co 2,5 godziny), ale mam nieustające poczucie, że to dla mnie za mało. Chętnie bym łyknęła więcej, żeby nie przeżywać obecnego w tle dyskomfortu, ale z drugiej strony cały czas pamiętam o tym, aby przestrzegać zaleceń i "nie wiedzieć więcej".

Ale jest trudno. Rzeczywiście, fizyczne objawy są zdecydowanie mniej uciążliwe od psychicznych - tego przyzwyczajenia, nawyku. Tu mi brakuje, tu się zrobiła dziura. Brakuje tych gestów, znanych ścieżek, sprawdzonych przez 20 lat sposobów: na stres, na relaks, na przerwę w myśleniu. Ręka odruchowo wędruje do kieszeni płaszcza, w której zawsze nosiłam paczkę (poczułam to zwłaszcza na spacerze po parku Skaryszewskim, na który wybraliśmy się w niedzielę). Zawsze przecież tam była (a jeśli nie tam, to już na pewno w torbie, ale jednak częściej po prostu w kieszeni).

Jedna z osób śledzących bloga nazwała to niezwykle celnie: pamięć ciała. Ciało pamięta przecież to, co robi od 20 lat, a co na dodatek pobudza ośrodek przyjemności w mózgu. Tych znajomych gestów nie da się zapomnieć, to są te koleiny, w które tak łatwo się wraca. Jak się oduczyć jazdy na rowerze, kiedy już opanujesz sekwencję ruchów? Albo pływania?

Więc ręka odruchowo wędruje do kieszeni. Nie ma papierosów? No, nie ma. Ale coś niech tam będzie, żeby było po co sięgać. Więc od niedzieli noszę po kieszeniach paczki owocowych mentosów. Sięgam po nie raz po raz. Wyliczyłam, że na dzień potrzebuję co najmniej 3 opakowań mentosów. W torbie noszę natomiast chipsy. Torba jest nimi wręcz wypchana, co na niedzielnym spacerze wyglądało nieco zabawnie, ale wypchanie zmniejsza się stopniowo w miarę wyżerania kolejnych. Nadal pochłaniam mnóstwo drobnych, chrupiących rzeczy, ale pojawiła się pewna odmiana. Poza chrupkami bierze mnie też na słodkie, w związku z czym przez weekend żarłam słodkie z naciskiem na słodkie z czekoladą, na przykład: delicje szampańskie, 2 batoniki Pawełki, torebkę mieszanki krakowskiej, 2 kawałki serniczka na zimno z galaretką owocową (no i nie zapominajmy o mentosach!) i to tak na jeden wieczór... Dużo. Tak, wspominałam już, że rzucanie palenia na razie kosztuje więcej niż palenie :)

Ale też trzymam się tego, co obiecałam ciału: nie dręczymy się, zaspokajamy zachcianki, jemy to, na co mamy ochotę. No i okazuje się po kilku dniach (jakoś tak w okolicach środy), że to dobre podejście. Dawki chrupek i słodkości nieco się zmniejszają. Za to wraca psychiczny głód nikotyny.

To, co jest najtrudniejsze, to takie przebłyski, które nazwalam na własny użytek "flesze" - kiedy nagle, ni stąd ni zowąd pojawia się wręcz fizyczne wrażenie trzymania papierosa w dłoni lub w ustach. Nawet nie myśl, że zapaliłabym, tylko odczucie, że palę. Te flesze pojawiają mi się w zupełnie nieoczekiwanych momentach, nie mających nic wspólnego z aktualnym nastrojem, porą dnia czy aktywnością. Niekoniecznie nawet w sytuacjach zagrożeniowych (może dlatego, że wtedy jestem czujniejsza), tylko na przykład podczas czytania książki, popołudniowej drzemki, kąpieli. Są nagłe i bardzo wyraziste. I niestety, bardzo kuszące. Dlatego staram się na nich w ogóle nie skupiać: ani nie odpychać, ani nie zatrzymywać tego wrażenia. Pojawiło się? To i zniknie. I tak się dzieje, ale częstotliwość jest zatrważająca. Co godzinę, co dwie. ale jest zależność: Im mniej chrupię, tym częściej mam flesze.

Dużo śpię, czuję się nieustannie niedospana. Drzemię, kiedy tylko się da. Pamiętam, że tak miewałam dawniej w chwilach, kiedy nie było dostępu do papierosów (bo na przykład byłam na Mazurach, paczka się skończyła, a najbliższa wieś z kioskiem za 4 godziny). Przesypiałam taki czas. Być może to reakcja mojego organizmu na brak nikotyny?

Myślę, że samo odstawienie papierosów to w moim przypadku sukces. Albo powiedzmy tak: pierwszy etap sukcesu. Uznam go za w pełni udany wraz z zakończeniem kuracji Desmoxanem (całość trwa 25 dni). Drugi etap będzie miał miejsce potem. Za pełny sukces uznam trwałą abstynencję. Ile to jest trwałą? Za w miarę trwałą abstynencję uznam rok niepalenia. Podobnie, jak powiedziałabym osobie uzależnionej od alkoholu. Bo taki rok powinien wystarczyć do nauczenia się najważniejszych umiejętności potrzebnych do życia bez "ulubionej" substancji, czyli np. identyfikowania objawów głodu, radzenia sobie z głodem, unikania zagrożeń, szukania wsparcia, kiedy trzeba, nowych sposobów radzenia sobie ze stresem, odprężania się, nagradzania. I tak dalej, ale to są podstawy. Ten pierwszy rok (może pół roku, nie wiem, sprawdzę), to czas, kiedy należy się tego wszystkiego nauczyć. Żeby było łatwiej. Bo to kwestia wprawy. Czy to znaczy, że po roku już nie trzeba uważać i można sobie pozwolić na dymka lub kieliszek? Nie, nie oznacza. To oznacza, że po tym czasie masz już taką wprawę, że łatwiej sobie radzisz z chęcią sięgnięcia po fajkę (w moim przypadku) lub alkohol (w przypadku uzależnienia od alkoholu).

To, czego jeszcze mi potrzeba, to wzmocnienie (a może w ogóle określenie) mojej motywacji do niepalenia. Po co mi to? Bo na razie powodów, dla których miałabym nie palić nie widzę zbyt dużo. Jest jeden, ten który spowodował, że w ogóle postanowiłam coś zrobić. Ale moja wstępna motywacja (bo chcę nadal nie mieć dzieci w wygodny i znajomy mi sposób, a palenie wyklucza się z tabelkami antykoncepcyjnymi, bo udaru też nie chcę mieć) już teraz wydaje mi się słabo przekonująca. A przynajmniej mało atrakcyjna. Na dłuższą metę może zatem nie wystarczyć. Więc powinnam znaleźć coś, jakąś korzyść, którą z niepalenia odniosę. PO CO JA MAM NIE PALIĆ? Oto jest pytanie!

ps1 . I błagam, nie piszcie, jakby wam przyszło do głowy coś poradzić, że powinnam pomyśleć o własnym zdrowiu, kondycji lub portfelu. Sama muszę znaleźć coś, co mnie przekona, a te argumenty nigdy do mnie nie trafiały.
ps 2. Dziękuję, ale to naprawdę dziękuje wszystkim, którzy w mijającym tygodniu wsparli mnie czekoladkami, drożdżówkami i innymi słodkościami oraz trzymaniem kciuków. To super uczucie wiedzieć, że się tak o mnie troszczycie. Dzięki :)

16 komentarzy

  1. Z mojej strony absolutnie nie będzie żadnych propozycji,dlaczego warto rzucić palenie.Twoja decyzja i już.Ja rzuciłam ze względów finansowych i nie zapieram się,że nie wrócę do palenia.Lubiłam palić i dlatego pewnie korzystam z e-papierosów.Natomiast bardzo ciekawi mnie,dlaczego dojrzała w Tobie,Elu taka decyzja? Może eksperyment?...w każdym razie jak zwykle świetnie się Ciebie czyta,a to,że osobiście znam główną bohaterkę powoduje,że bardziej przeżywam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Decyzja dojrzewała od jakiegoś czasu, bezpośrednim powodem jest fakt, że antykoncepcja hormonalna gryzie się z papierosami i zwiększa ryzyko udaru. Pisałam o tym nieco także tutaj:
      http://psychologrzucapalenie.blogspot.com/p/o-mnie.html

      Usuń
  2. Myślałam dużo o Tobie wspierająco, ciasta czy chrupek nie dowiozłam z prostej przyczyny - ciągle za dużo się wokół mnie dzieje, a czas topnieje i nadal nie wyrabiam.
    Zastanawiałam się jednak głównie właśnie nad Twoją motywacją. Brak udaru wydaje mi się dostatecznie ważną. W razie czego mogę Ci opowiedzieć dla wzmocnienia motywacji o moim Ojcu - ze szczegółami, które powinny naprawdę pomóc, czyli bez upiększania. To naprawdę nie jest stan, który z Twoją energią chciałabyś kiedykolwiek przeżywać.
    Myślę, że wystarczy, jeśli wyobrazisz sobie siebie po udarze na leżąco uzależnioną od ludzi - różnych ludzi, w tym często obcych ludzi... Bo nie każdego da się zrehabilitować. Albo bełkoczącą, jeśli trafi drugą połowę mózgu. Bez większych szans na ponowne uruchomienie ośrodka mowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tutaj mamy problem, który znam również ze swojej praktyki terapeutycznej. Widziałam to u moich pacjentów, widzę i u siebie. Wizja przyszłego ryzyka jest dość abstrakcyjna i odległa, kiedy masz możliwość natychmiastowej gratyfikacji (przypominam o 7 sekundach, w ciągu których nikotyna dociera do mózgu). Tak samo jak zdjęcia zniszczonych płuc i ostrzeżenia na paczkach. To, co wydaje mi się , że byłoby dla mnie pomocne, to znalezienie celu tego nie palenia. Nie mam na razie pomysłu, ale w tym kierunku chce myśleć.

      Usuń
    2. W sumie to Cię rozumiem, bo na mnie negatywne przykłady też nie bardzo działają. Na przykład, kiedy ktoś proponuje mi, że mam się poczuć szczęśliwsza, bo ktoś inny mieszka na ulicy, jest ciężko chory, czy umiera, albo przechodzi przez jeszcze inne zło. Takie przykłady wywołują we mnie albo jeszcze silniejszy spadek nastroju, albo złość, że ktoś każe mi się cieszyć z czyjegoś nieszczęścia.

      Usuń
    3. No więc właśnie.

      Usuń
  3. Mnie pomogło picie herbaty... Paliłam najczęściej na ogrodzie wychodząc z psem i kotami, więc w czasie rzucania i przez bardzo długi czas po wychodziłam z kubkiem herbaty i piłam ją tak jak paliłam ;) - długo i z wielką przyjemnością :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie pomaga nieco nierezygnowanie z innych przyjemności, które i tak realizowałam paląc (teraz tylko trochę więcej), czyli np. słodycze :)

      Usuń
  4. Gratuluję Elu i życzę powodzenia, wytrwania w postanowieniu. Chętnie podzieliłabym się drożdżówką, czy bombonierkami :)

    Chętnie potrzymałabym kciuki, ale pewien pan z Polityki (dałaś linka do artykułu na FB) uznał to za przesąd ;) .

    Ps. Mimo to - i tak będę trzymała. W sumie tylko to mogę zrobić - posyłać pozytywne myśli w Twoim kierunku.
    Nigdy nie paliłam, więc nawet nie za bardzo wiem, co napisać.
    Wszystkie powody przemawiające za niepaleniem są powszechnie znane.
    Evik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że powody przemawiające za niepaleniem są powszechnie znane. Dlatego są mało wartościowe jako argumenty, bo jesteśmy z nimi tak obyci, że po prostu nie ruszają :)

      Usuń
  5. :) Miałam dzisiaj nie doradzać, ale nie wytrzymałam. Uważam, że nie kij tutaj zadziała, tylko marchewka. Ale co dla Ciebie jest marchewką, to tylko Ty sama wiesz. Mi pomogło bieganie, a później inne treningi. Po dobrym zmęczeniu fizycznym czuję, że nic więcej mi nie trzeba oprócz prysznica i wody. Po prostu super haj. Poza tym treningi zajmują mnóstwo energii, myśli i czasu. Nie roztrząsasz non stop swojego rzucania palenia. Zajmujesz się czymś innym, nowym (nie kojarzącym się z paleniem). Poza tym, zmienia się tożsamość. Nie jesteś już „palaczem rzucającym”, ale biegaczem, karateką, czy szachistą. Masz odskocznię. Mam nadzieję, że klawiatura giętka wyraziła to co pomyślała głowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyraziła, wyraziła... Do rozważenia, chociaż nie zamierzam raczej zacząć prowadzić aktywniejszego niż do tej pory trybu życia. Ale do rozważenia kwestia jakiejś ewentualnej marchewki.

      Usuń
  6. Papieros i zawarta w nim nikotyna to narkotyk, palicie bo jestescie uzaleznieni od narkotyku. Cale to gadanie o nawykach mozecie miedzy bajki wsadzic. Polecam najlepszy sposob na rzucenie palenia. Ksiazka Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie Allen Carr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed zamieszczeniem takiego komentarza zachęcam do zapoznania się z treścią wpisów. Znajdziesz tam informacje, które tutaj powielasz. i o tym, że nałóg nikotynowy jest nałogiem i o mechanizmach uzależnienia i ogóle.

      Książkę znam oczywiście, podrzucało mi ją wiele osób. Jest przeznaczona dla osób łatwo ulegających psychomanipulacji. Inni się nie zachwyca i nie przemówi ona do nich. Ale marketinowo pomysł niezły.

      Usuń
  7. There is definately a great deal to learn about this issue.
    I love all of the points you have made.

    OdpowiedzUsuń
  8. ie pale 7 dni i daje rade:) wieej spania , troche słodyczy i spoko :) da sie rsucic:)

    OdpowiedzUsuń

© Psycholog rzuca palenie
Maira Gall