sobota, 11 marca 2017

10 miesięcy z małym hakiem

... czyli: lalala! spodnie spadają mi z tyłka!

Mija właśnie 10 miesięcy (z niewielkim hakiem), od momentu, gdy zapaliłam ostatniego papierosa. Jestem z siebie bardzo dumna, bo mam wrażenie, że dokonałam czegoś, co wydawało mi się absolutnie niemożliwe. Paliłam od bardzo dawna (ponad 20 lat) i bardzo dużo, nie sądząc, że kiedykolwiek uda mi się ten nałóg rzucić. A jednak się udało. Nadal nie zamierzam dyskutować, czy 10 miesięcy bez papierosa to dużo, czy mało, bo zdarzają się sytuacje, gdy ktoś mnie do takiej dyskusji próbuje wkręcić. Z nadzieją, że przyznam, że to niewiele. Co ciekawe, najczęściej są to osoby, które albo same próbowały palenie rzucić i im się nie udało (po pewnym czasie był nawrót) albo nawet nie próbują. No więc, proszę państwa, nic z tego. Jestem ze swojego osiągnięcia bardzo dumna i wciąż nim zdumiona.

fot. Rafał Nowakowski

Podobnie było z nauką pływania. Po wielokrotnych, nieudanych, trwających przez wiele lat próbach w pewnym momencie życia pogodziłam się z tym, że będzie to dla mnie umiejętność nieosiągalna. Że istnieją ciała, które unoszą się na wodzie, na przykład plastik i drewno oraz ciała, które w wodzie toną, na przykład żelazo, ołów, Ela Grabarczyk. Ale z powodów, o których nie miejsce i nie czas tu opowiadać, postanowiłam podjąć próbę nauczenia się pływania raz jeszcze, w wieku 38 lat. Ostrzegając trenera, aby nie zaczynał nauki od próby przekonania mnie, że ludzkie ciało unosi się na wodzie, gdyż na tym polegli wszyscy dotychczasowi nauczyciele,od profesjonalistów i znajomych poczynając, a na moim ojcu kończąc. Posłuchał i nie zaczął. Efekt jest taki, że dziś pływam z wielką frajdą, co prawda wyłącznie żabką i na plecach, ale pływam i czerpię z tego ogromną radochę.

© Psycholog rzuca palenie
Maira Gall